Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Wiedźma z Babilonu – D. J. McIntosh

21 marca 2019

Wiedźma z Babilonu – D. J. McIntosh
Przełożyła Ewa Wierzbicka
Wydawnictwo Bellona , 2011 , 422 strony
Trylogia Mezopotamska ; Tom 1
Literatura kanadyjska

To, że autorka jest członkinią Society for Mesopotamian Studies i uwielbia muzealne starożytności, jak przeczytałam w nocie informacyjnej umieszczonej na początku książki, w przypadku tej pierwszej części Trylogii Mezopotamskiej , miało ogromne znaczenie. Wykorzystując swoją wiedzę na temat starożytnych kultur Sumerów, Asyryjczyków i Babilończyków oraz ich burzliwych dziejów znaczonych krwią śmierci i ogniem niszczenia, stworzyła bardzo dobrą powieść sensacyjną, której fikcję literacką osadziła w konkretnych faktach historycznych. Taka mieszanka dostarczyła mi tego, co lubię najbardziej – adrenaliny ucieczek, porwań i pościgów, walki o życie i ogromnej, jeśli nie przeogromnej, rozrywki intelektualnej.
Ale po kolei.
Powieść zaczyna się bardzo niebezpiecznie i burzliwie. Wojną domową w Iraku w 2003 roku, rozgrabianiem bezcennych eksponatów w bagdadzkim Muzeum Narodowym i upozorowaną śmiercią Hala. Przyjaciela głównego bohatera, Johna. Te wszystkie wydarzenia, pozornie niemające ze sobą powiązań, wciągną Johna w wir śmiertelnej gry z zagadką do rozwiązania, pozostawioną mu przez Hala. Bardzo nietypową, bo przypominającą krzyżówkę, tyle że rozwiązaną, ale bez ostatecznego hasła i jakiejkolwiek podpowiedzi, gdzie szukać konkretnych liter i podpowiedzi do nich:

 

 

Próby wycofania się z niej nie przyniosły żadnego rezultatu. Ludzie stojący za jej dobrze nakręconym mechanizmem, dołożyli wszelkich starań, by John wziął w niej udział. Wiedzieli, że tylko on może ją rozwiązać, bo Hal ujął w niej niuanse osobiste dotyczącego ich obu, a przez to do rozszyfrowania tylko przez niego. Od tego momentu stawką w grze dla Johna było jego życie, a dla pozostałych uczestników wyścigu, artefakt zrabowany z irackiego muzeum. Cennego bloku granitowego z wygrawerowaną na nim pismem klinowym wskazówką do niezwykłej tajemnicy, pochodzącej z czasów, kiedy tereny współczesnego Iraku nazywano Mezopotamią.
Autorka do budowania misternej intrygi i stopniowania napięcia wykorzystała nie tylko wątek poszukiwania niezwykłego kamienia (który ostatecznie okazał się jeszcze czymś innym!), nie tylko narastający stan zagrożenia życia głównego bohatera, ale również sensacyjną wiedzę demaskującą przedwieczne mity obrosłe przez stulecia dopowiedzeniami i legendami, starożytne przepowiednie i proroctwa, a nawet współczesne interpretacje Biblii. Dodatkowo we wszystko wplotła filozofię hermetyzmu i idee alchemii. Jest tego tak dużo, ze gdyby nie bibliografia załącznikowa, miałabym problemy z rozróżnieniem fantazji autorki od prawdy. To jedna z tych książek beletrystycznych, której treść łatwo przyswoić sobie jako prawdę, a prawdę odrzucić jako kłamstwo. W tym kontekście, rozumiem powód rozpoczęcia tej opowieści mottem ze słów Ajschylosa – Pierwszą ofiarą wojny jest prawda.
Ale autorka nie uzurpuje sobie prawa do prawdy ostatecznej. Ona tylko ją stawia w innym świetle, w którym może wyglądać trochę inaczej niż postrzegałam ją do tej pory, jak chociażby współczesna interpretacja jednego ze znanych wersów biblijnych. Bo co ja mam sobie teraz myśleć po takiej dawce informacji:
Weźmy na przykład „oko za oko” – co wam przychodzi na myśl, kiedy słyszycie te słowa?
– Kara powinna być adekwatna do przestępstwa – powiedział Ari.
– Zgadza się. Początkowo jednak znaczyło, że nie wolno wymierzać kary większej niż kara uzasadniona przestępstwem. To niemal przeciwieństwo powszechnie przyjętej tezy.
I to jeszcze jakie przeciwieństwo!
A takich ciekawych miejsc w tej powieści, zgodnych z cytowanym mottem, jest multum. Do tego dorzuca informacje współczesne, chociażby tę w uwadze od autorki o odkryciu tajemnicy przemiany ołowiu w złoto w 1992 roku przez francuskiego alchemika Eugène Canseliet.
Prawda czy fałsz?
A żebym się przypadkiem nie nudziła i przy okazji zapomniała jak się nazywam, prowadzała mnie po archeologicznych wykopaliskach, ciemnych jaskiniach, przepięknych i tajemniczych klasztorach takich jak Dair Rabban Hurmiz czy starożytnych świątyniach ukrytych głęboko pod ziemią, skrywających szczątki dawnych bogów, a może kiedyś żywych ludzi? Po drodze zadawała zagadki, które znajdowała w obrazach Albrechta Dürera, takich jak Melancholia:

 

 

Pełnym symboliki, którą w pełni (w książce było mi mało tej wiedzy) odczytałam sobie na stronie Albrecht Durer’s Melancolia i magii tajemniczego kwadratu umieszczonego przez artystę w prawym, górnym rogu. Podobno tę zagadkę zna każdy student pierwszego roku sztuki. Ale dzisiaj niekoniecznie trzeba studiować malarstwo, żeby pobawić się w rozwiązywanie, bo stworzono do tego specjalne programy, pozwalające na odkrywanie tajemnic mistrza.
To wymieszanie fikcji z prawdą, przygody z zabawą, tajemnicy z kolejna wersją nagiej prawdy przydało powieści nutę prawdopodobieństwa możliwości wszystkiego i wniosku, że właściwie wiem, ze nic nie wiem, a prawda ma wiele twarzy.
Za każdym razem fascynującą!

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Kryminał sensacja thriller

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *