Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Villa Mirabella – Peter Pezzelli

21 marca 2019

Villa Mirabella – Peter Pezzelli
Przełożyła Elżbieta Zychowicz
Wydawnictwo Literackie , 2011 , 338 stron
Literatura amerykańska

Opowieść-schemat. Pozornie.
Ale zanim to zrozumiałam, musiałam poznać do końca historię Jasona. Młodego chłopaka, który po ukończeniu wymaganych szkół, chciał podbić świat wyjeżdżając z rodzinnego miasta do Los Angeles, wierząc, w naiwności niedoświadczonego, bezkrytycznego, młodego człowieka, w jego przychylność, łatwość i w ludzi, którzy powitali go sloganem – Trzymaj się z nami, stary, a daleko zajedziesz.
I trzymał się, a jakże, ale nie zawsze w zgodzie z sumieniem, bo lubił używać życia. Przypominało ono bufet zastawiony smakołykami. Tylko, że passa oparta na niemoralnych zasadach, nie mogła trwać w nieskończoność.
I nie trwała.
Skończyła się w jednej chwili pewnego późnego piątkowego popołudnia, w której stracił wszystko to, co zdobył do tej pory. Pracę, dziewczynę, przyjaciół, znajomości, wysoki poziom materialny, pozycję w środowisku zawodowym, marzenia i plany.
Został sam.
Ale niezupełnie. Przypomniał sobie o rodzinie. O ojcu i rodzeństwie. O miejscu, w którym zawsze czuł się bezpiecznie, a z którego wyniesione zasady życia złamał, wpojone normy etyczne podeptał, odziedziczone wartości moralne zapomniał, w pogoni za szybkim sukcesem niosącym spektakularne profity. Nie trudno było mi zgadnąć zakończenie, bo schematy da się przewidzieć. Takich opowieści o powrotach marnotrawnych synów czy córek jest bardzo dużo, z powodzeniem spełniających swoją terapeutyczną rolę wśród czytelników szukających optymistycznych zakończeń, pozwalających nabrać życiowego optymizmu, stawić czoło własnym demonom. Ale ta opowieść zawiera bardzo ważne przesłanie, które nie do końca jest słodkie, a przez to pozwalające na uniknięcie naiwnego i nieskutecznego leczenia bólu życia nowymi planami czy miłością, budowania od nowa szczęścia na zgliszczach starego w myśl zasady: rzucił ciebie mężczyzna – znajdź nowego!, narozrabiałeś w pracy – podejmij nową!, straciłaś przyjaciół – poszukaj sobie innych!
Nic bardziej błędnego!
Ta opowieść podkreśla bardzo ważną myśl, której dopiero spełnienie warunków gwarantuje powodzenie osiągnięcia nowych celów. Po pierwsze szczery żal za popełnione błędy, a po drugie rozliczenie się z przeszłością, zanim wejdzie się w nowe środowisko, nową pracę, nowy związek, a co tak trafnie ujęła poznana przez Jasona, Claudia – Zanim pozwolimy naszemu uczuciu dalej się rozwijać, musisz znaleźć sposób, by otrząsnąć się ze wszystkiego, co ci się przydarzyło, i pozbyć się bagażu, który, jak sam twierdzisz, dźwigasz bez przerwy.
I w tym miejscu kończy się schemat powieści promujących metodę – klin klinem zabić trzeba, by potem żyć długo i szczęśliwie, a zaczyna się opowieść o ludzkim prawie do błędów, ale i o obowiązku ponoszenia ich konsekwencji, o prawie do ruszania w świat z rodzinnego domu, ale i o pamięci skąd pochodzimy i czyje wartości reprezentujemy, o prawie do przecinania pępowiny, ale i o silnych więzach łączących rodzinę, o budowaniu szczęścia od nowa, ale na solidnych, mocnych, zdrowych fundamentach własnej psychiki. Bo życie jest jak sztuka, przez które stajesz się bezbronny, a to może być naprawdę bolesne. Ale wiesz, jeśli robisz to dobrze, możesz stworzyć coś autentycznie pięknego. Coś, co przetrwa.
Może warto posłuchać rady Claudii po to, żeby świat wokół nas był jak najmniej kiczowaty, tymczasowy, plastikowy, fastfoodowy, płaski, schematyczny, egoistyczny, a ludzie sztuczni?
Warto?

 

 

Pisarz jest autorem również innych powieści, których klimatyczne okładki zobaczyłam na książkowym skrzydełku, a których nie czytałam. Ciekawa jestem czy ta powieść nie jest powieleniem pozostałych? Czy udało mu się uniknąć schematu w swojej twórczości?

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *