Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Stara – Rafał Wojasiński

21 marca 2019

Stara – Rafał Wojasiński
Wydawnictwo Nowy Świat , 2011 , 119 stron
Literatura polska

Tę nowelę przeczytałam dwa razy. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, dlaczego. Jeszcze wtedy nie miałam świadomości, że jest to książka wielokrotnego czytania i że te dwa razy to dopiero początek.
Na razie wiedziałam, co czułam po pierwszym czytaniu – pierwotną prawdę objawiającą sens człowieczego życia. Tak niepopularną, niepojętą we współczesnym mi świecie, że trudną do zaakceptowania, do uwierzenia, do zrozumienia. I po to, by przestać ją tylko czuć, a zacząć rozumieć, przeczytałam ją po raz drugi. Rozgryzałam te proste, krótkie, ascetyczne zdania brzemienne w myśli, pojęcia, treści, idee, gotowe do zacytowania lub do uczynienia z nich motta, tym razem powoli, uważniej wsłuchując się w narrację głównego bohatera. Tak prostego, jak prawda, której był uosobieniem, a którą Bóg przekazuje nam od pokoleń za każdym razem ślepych i głuchych na nią. Tak małego i niepozornego fizycznie, że właściwie niezauważanego przez innych. Niepotrafiącego pisać i czytać. Dla ludzi był nikim. Autor nie dał mu nawet imienia, by tę jego marność, nicość i małość podkreślić. Znienawidzony przez własne córki, uznany za głupiego przez własne środowisko wiejskie, w którym żył, przygarnięty przez kobietę, którą nazywał Stara. Był jak pies, który robił wszystko, co Stara mu kazała, jadł resztki ze stołu, a jedynym symptomem człowieczeństwa była umiejętność rysowania na czymkolwiek i byle czym. Był dla niej darmową siłą roboczą w gospodarstwie i źródłem pieniędzy, chociaż bardziej od jego emerytury pragnęła jego śmierci, bo – Tak będzie dla nas lepiej. – mawiała. A on się nie bronił i nie próbował niczego zmieniać. Myślał nawet – Jeżeli Stara mnie zabije, to nie będę miał nic przeciwko temu. Oddała go nawet do zakładu psychiatrycznego, bo rozmawiał z Bogiem, a ona tego nie lubiła. Głupi ojciec – mówiła jego córka. Głupi jesteś – darła się Stara. Głupi człowiek – pomyślałam i ja.
Bo czyż nie tak właśnie myślimy o ofiarach losu?
Ale to, co widzieli na zewnątrz ludzie, wewnątrz umysłu głównego bohatera wyglądało zupełnie inaczej. Jego wewnętrzny świat był takim, jakim widział go przez okno barakowozu, w którym pracował – Wszystko jest na świecie tak zrobione, żebym był szczęśliwy, żeby było mi dobrze.
I był szczęśliwy! I było mu dobrze!
Przyjmował świat takim jakim ustanowił go Bóg, nie mając potrzeby poprawiania w nim czegokolwiek, a sam czuł się wyjątkowym wybrańcem, obdarzonym łaską mądrości, wielkości i wiedzy o sensie życia, którym jest sam fakt istnienia, bycie, trwanie. Gdy inni żyli w jego poszukiwaniu i znajdywaniu go w gromadzeniu pieniędzy, rzeczy, godności, on w swojej nicości był wolnym od tego człowiekiem. Dzięki temu nie musiał gonić za światem, bo to Stara goniła go za niego i to właśnie dzięki niej mógł być takim, jakim stworzył go i chciał widzieć Bóg zgodnie z wyznaczoną mu rolą, z prawem do słuchania, patrzenia i podziwiania. Wystarczył, że był, a świat, który go otaczał urzeczywistniał jego marzenia.
Był wolny.
Nawet od lęku przed śmiercią.
Ten skrajny, dychotomiczny i kontrastowy obraz głównego bohatera, tak naprawdę ujawnia dramat istnienia i jego przyczynę, ludzi zniewolonych przez zniekształconą prawdę o jego sensie we współczesnym świecie, którzy przychodzą do bohatera, kiedy nie mają siły dłużej udawać, kiedy są zmęczeni udowadnianiem swojej wartości i wielkości, kiedy czują stale wymykający się sens życia, kiedy dopada ich myśl, że tak naprawdę są nikim i kiedy jedynym sposobem zrzucenia życiowego jarzma jest samobójstwo. I mimo, że na co dzień jest uznawany za głupka, którego nie zauważają, którego boją się, jak zadżumionego innym myśleniem, to tylko w jego obecności mogą nareszcie odnaleźć siebie, bo nie trzeba być kimś, można być takim jak wypadło, bez sensu, byle jak. Podobno takich ludzi nie ma, chociaż ja przez cały czas mam przed oczami postać Nikifora.
Pozostaje więc słowo pisane.
To w obecności takiej prozy można na nowo zobaczyć świat i siebie. To dlatego, kiedy za każdym razem, rzeczywistość, w której żyję przestanie mi się podobać, mogę sięgnąć po tę nowelę. Jest tylokrotnego czytania, ile razy poczuję się nikim.
I ostatni cytat, który zapadnie mi w pamięć na zawsze i który jest jednym z filarów tej noweli – Boga nie musi być, żeby właśnie był.


Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2012 roku.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

 Na podstawie tej noweli powstało słuchowisko radiowe pod tym samym tytułem, a tutaj można posłuchać fragmentów czytanych przez Mariusza Bonaszewskiego.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść filozoficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *