Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Pisarz, który nienawidził kobiet – John Leake

21 marca 2019

Pisarz, który nienawidził kobiet: podwójne życie seryjnego mordercy – John Leake
Przełożyła Maria Makuch
Wydawnictwo Znak Litera Nova , 2011 , 391 stron
Literatura amerykańska

Kiedy Stieg Larsson pisze powieściowy bestseller pod tytułem Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, wtedy nazywany jest bardzo dobrym pisarzem.
Kiedy bardzo dobry pisarz morduje 11 kobiet, 1 detektyw próbuje go doprowadzić przed oblicze sędziego, austriacki świat polityki, kultury, ludzie mediów i wymiaru sprawiedliwości łącznie z jego szefami i naczelnikiem więzienia bronią go, a tłumy kobiet są w nim zakochane, to nazywa się Jack Unterweger.
Pierwszy w historii Austrii seryjny zabójca, według większości. Drugi po Adolfie Hitlerze, według mnie.
A było to tak.
Jack w młodości zabił osiemnastolatkę. Za czyn ten został skazany na dożywocie. W więzieniu napisał autobiograficzną książkę Czyściec, objawiając światu swoją najprawdziwszą prawdę i przy okazji talent pisarski. Ujął tym ludzi polityki i świata kultury z Elfridą Jelinek na czele, którzy wystosowali petycję o zwolnienie warunkowe tak wybitnego człowieka jako „naprawionego” przypadku, a zarazem sukces austriackiego systemu penitencjarnego. Machina presji ruszyła. W maju 1990 roku Jack wychodzi na wolność po czym już cztery miesiące później morduje pierwszą kobietę, a potem kolejnych 10 prostytutek w Czechach, Austrii i USA. O czym nie zapomina napisać w swoich reportażach i książkach. Ma za sobą cały świat i 1 (słownie: jednego) detektywa z obsesją na punkcie złapania mordercy, przez którą o mało nie rozpadło mu się małżeństwo. Świat nie nauczył się niczego, za to Jack nauczył się, że pisząc własne historie, czyli własną wersję rzeczywistości, i przedkładając je wpływowym ludziom, można uniknąć kary za morderstwo. I nie zdradziłam absolutnie w tym momencie treści tej książki, ponieważ mniej więcej to samo wyczytałam na jej tylnej okładce:

 

 

Poza tym przypadek austriackiego socjopaty jest tak znany w świecie kryminalistyki, że przynajmniej notatkę o Jacku Unterwegerze posiada każdy portal poświęcony tej tematyce.
Ale ja, zwykły, szary, przeciętny obywatel o innych zainteresowaniach niż najsłynniejsi mordercy świata mego, zupełnie nic o nim nie wiedziałam. Jego książek też nie czytałam, bo w Polsce nikt nie pokusił się o ich wydanie. Sprawdziłam. A szkoda, poczytałabym, jako świetne uzupełnienie tego, czego nie dowiedziałam się z tej książki – o wewnętrznym świecie patologicznej psychiki. Według mnie tylko własna twórczość jest w stanie najwierniej oddać jego stan. Reszta to osądy poszlakowe obserwatorów zewnętrznych.
Autor książki, zafascynowany charyzmatycznym przypadkiem uwodziciela tłumów i wielbiciela kobiet (co nie przeszkadzało mu ich nienawidzić i mordować), zebrał bardzo dużo różnorodnego materiału (sądząc po cytatach i bogatej bibliografii umieszczonej na końcu książki) w postaci relacji świadków, dzienników mordercy, protokołów przesłuchań, relacji z rozprawy sądowej, rozmów telefonicznych czy sprawozdań śledczych, tworząc na ich bazie reportaż kryminalny, trzymający w napięciu moją uwagę jak dobry kryminał lub thriller. Wnikliwie prześledził funkcjonowanie socjopaty z twarzą celebryty jeżdżącego na spotkania autorskie, piszącego reportaże o zjawisku prostytucji, mający kontakty i wpływy w środowiskach elit politycznych i artystycznych Austrii i, żeby było ciekawiej, utrzymujący się z dotacji Ministerstwa Kultury. Człowieka, który posiadał wyjątkowy talent, nawet wśród psychopatów, manipulacji innymi ludźmi do osiągania własnych, osobistych celów, przy całkowitym braku hamulców, jakimi są u normalnego człowieka uczucia wyższe. I co najciekawsze w tym klinicznym obrazie mordercy, zabójstwa prostytutek nie były wynikiem frustracji z nieudanego, osobistego życia seksualnego. Wręcz przeciwnie. Kobiety go uwielbiały, a on (na swój pokręcony sposób) uwielbiał je, uprawiając z nimi udany, konsensualny seks, w tym również z prostytutkami. Były ich dziesiątki. Bez względu na wykształcenie, zawód, wiek czy poziom inteligencji. Nikt nie wiedział, kiedy i jak włączał się mechanizm, każący mordować którąś z nich. Ostatnia zakochana w nim kobieta była dwudziestodziewięcioletnią prawniczką, do końca wierzącą w niewinność swojego narzeczonego, siedzącego już w areszcie i przyjmująca (pomimo toczącego się procesu) jego oświadczyny. Muszę dodać, że nie poznali się wcześniej, na wolności, ale już po osadzeniu go jako podejrzanego. To się nazywa ślepa miłość!
No dobrze, zawsze można powiedzieć, że kobietę mógł uwieść, omamić, rozkochać w sobie nawet spoza krat więzienia, skoro miał taki megatalent amanta, ale co z innymi ludźmi? Jego wpływowi ulegali wszyscy (przynajmniej na początku znajomości), z którymi miał do czynienia. Czasami wystarczyła tylko książka, by czytelnik miał ochotę nawiązać z pisarzem kontakt. I wielu to robiło. To zauroczenie dobrze opisał jeden z agentów specjalnych – Był uosobieniem … sublimacją złowrogich sił. Uśmiechał się ciepło i rozbrajająco, patrzył bardzo przenikliwie. Wyraźnie uwielbiał być w centrum zainteresowania, jego zniewalający urok działał na wszystkich. To powiedział mężczyzna!
Dlatego nie wstydzę przyznać się, że ja (pomimo całej udokumentowanej wiedzy o nim!) również miałam wątpliwości, aż do samej rozprawy sądowej czyli mniej więcej do strony 260. Wtedy też, wzorem jednej z gapowiczek, próbującej dostać się na salę sądową, powiedziałam – Chcę zobaczyć Jacky’ego. (…) Choć raz go zobaczyć. Rzuciłam się do Internetu, by ujrzeć niepozornego mężczyznę, o niskim wzroście i filigranowym wyglądzie (taki chłopiec do koniecznego zaopiekowania się nim), jak opisywali go świadkowie. Wtedy skojarzyłam go z wizerunkiem na okładce (a myślałam, że to wybujała fantazja grafika!), prezentującym swój słynny tatuaż, wbijający go w poczucie dumy, a jedną z prostytutek w stan przerażenia, każący jej natychmiast się ubrać i uciekać. Tak się dziewczyna wystraszyła!
Ja opamiętałam się, kiedy dotarłam do miejsca opisu jego pierwszego morderstwa (pierwotnie okrzykniętego przez ogół nieszczęsnym wypadkiem i błędem w młodości) przez naocznego świadka, ówczesną jego dziewczynę. Była tam, widziała co robi z jej koleżanką (sic!) i tylko wzruszała ramionami, słysząc prośby bitej o pomoc!
Otrzeźwiałam.
Momentalnie!
Nie zrozumiem tych, którzy nadal byli nim zafascynowani wyłączając tych w stanie zakochania ( na to siła argumentów w postaci faktów nie działa) oraz psychologów klinicznych i kryminologów (to ich zawód i pasja).
Całość, pomimo znanych z góry faktów (chociaż nie do końca, autor ujawnił jeszcze trochę niespodzianek), czytałam jak dobry kryminał zakończony rozprawą sądową. Bo nie o finał w tym reportażu kryminalnym chodziło, ale o ukazanie podwójnego życia socjopaty i mordercy implikujące szersze zjawisko społeczne. Mechanizm przyzwolenia na jego istnienie w wyniku manipulacji zachowaniami ludzkimi. Perfekcjonizm działania w grze pozorów, by móc zaspokoić patologiczne pragnienia. Zjawisko nakręcania opinii publicznej pod wpływem osób znanych i znaczących w społeczeństwie, dodatkowo nakładane na wymuszenia i naciski o podłożu politycznym. Ingerencja osób niepowołanych, nieznających się w kompetencje osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo społeczeństwa w pełnym świetle obowiązującego prawa.
Obserwacja tego zjawiska o bardzo szerokim zasięgu społecznym (większy miał tylko Adolf Hitler) była dla mnie fascynująca, a warunki jakie stworzył mi do niej autor, perfekcyjne. Najlepsze jakie mogę, ciekawa niebezpiecznych zjawisk. wymarzyć sobie, chcąc poznać je w bezpieczny sposób. Brakowało mi jedynie materiału ikonograficznego. Ale to już znalazłam w przebogatych zasobach internetowych. Posłuchałam również jego głosu w trailerze amerykańskiej książki znajdującym się na oficjalnej stronie powieści. Przyjrzałam się tam również i tym omamionym kobietom i… faktycznie, zdecydowana większość mogła znaleźć się na ich miejscu. I jako kochanka, i jako ofiara.
I pozwolę sobie zakończyć te moje rozważania żartem.
Chyba na mnie by nie podziałał. Za niski. Lubię od czasu do czasu ubrać wysokie obcasy i spoglądać nadal do góry. Ale zawsze pozostaje słowo „chyba”…

 

 

Jack nadal intryguje ludzi. Kolejną jego „ofiarą” stał się John Malkovich, który w czerwcu przyjeżdża do Polski ze spektaklem The Infernal Comedy – Wyznania seryjnego mordercy, inspirowanym biografią bohatera książki. Łodzianie, bo w ich mieście, w Teatrze im. Stefana Jaracza będzie wystawiany spektakl, nie przegapcie tej okazji!

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *