Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Pamiętnik i inne pisma z getta – Janusz Korczak

21 marca 2019

Pamiętnik i inne pisma z getta – Janusz Korczak
Wydawnictwo W.A.B. , 2012 , 304 strony
Seria Z Drzewem
Literatura polska

Taką oto świeżynkę udało mi się wypatrzyć w bibliotece. Wzięłam, bo rok Janusza Korczaka, bo wprawdzie czytałam o autorze w Kartkach z dziejów Żydów warszawskich, ale to nie to samo, co zatopienie się w osobistych przemyśleniach, bo avo-lusion swoją akcją wszczepiła mi poczucie, że powinnam. I nieważne, że już zakończona. Dla siebie czytam przecież przede wszystkim. I wreszcie, bo jak nie teraz, to kiedy? A przecież wzór do naśladowania, tak bardzo warty przypomnienia współczesnemu społeczeństwu, a szczególnie wszystkim wychowującym dzieci i młodzież. Najbardziej znana osoba z tych, którzy szli z dziećmi na śmierć, bo było takich opiekunów przecież więcej, jak pisze autor posłowia – inni kierownicy, wychowawcy i pracownicy około trzydziestu sierocińców i internatów getta. Ale Janusz Korczak miał tę przewagę, że pisał o swojej pracy, swojej autorskiej metodyce wychowania. O swoim „rzeźbieniu duszy dziecięcej”, bo przecież z wykształcenia był lekarzem. Efekty tego samorodnego, wielkiego talentu pedagogicznego do wychowywania nie tylko dokumentował, opisywał, utrwalał, przekazywał innym, ale i ujmował w opowiadania i powieści dla dzieci. To jedna z niewielu postaci, tak rzadko spotykana w pedagogice, która bez formalnego przygotowania stworzyła pionierską wiedzę o wychowaniu małego człowieka.
Dziecka, ale przede wszystkim człowieka.
I kiedy słyszę narzekania, że współczesna młodzież taka trudna, a czasy nie najlepsze, myślę o Januszu Korczaku, który dzieci miał identyczne wychowawczo, w czasach ekstremalnych. Różnica leży wyłącznie w posiadaniu powołania lub jego braku.
Tak, należę do osób, które uważają, że do pracy z dziećmi i młodzieżą trzeba mieć powołanie. Bez tego można pracować dobrze, rzemieślniczo, zgodnie z procedurami, ale bez serca, bez poświęcenia. Tylko, czy dzisiaj ktoś jeszcze wie, czym jest powołanie pedagogiczne?
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wystarczy sięgnąć chociażby po tę książkę. Do samego źródła wzoru postępowania. Znalazłam w niej wszystkie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ale żeby zrozumieć autora, nie mogłam odczytywać jego pamiętnika, przepisywanego przez współpracownika na maszynie, na poziomie rozumowania.

Ta droga właściwie jest bardzo kręta, zwodnicza i momentami niezrozumiała. Myśli są rwane, niepełne, enigmatyczne, często niedokończone. Bo przecież było tak mało czasu, a tak wiele do napisania, do przekazania, do podzielenia się ideami, poglądami, problemami i przemyśleniami. A jeszcze choroba, brak światła, kończący się nagle atrament i absorbująca troska o choroby i głód dzieci. A czas pędził, a los przygniatał, a nadciągająca niewiadoma dalszego losu poganiała. Tak dużo myśli, tak mało czasu. Dlatego proste zdania. Krótkie. Składające się czasami z wypunktowanych pojęć, oddzielonych przecinkami. Aby chociaż zasygnalizować, aby skupić myśl przynajmniej w symbolicznym skrócie. Trudno pojąć w tym bezmiarze cierpienia przebłyski humoru, trudno zrozumieć nieprzemijający optymizm planowania „po wojnie”, trudno w ogóle ogarnąć rozumowo ten chaos stosowanych gatunków literackich. Nawet sam autor z rezygnacją pisał – Przeczytałem. Z trudem zrozumiałem. A czytelnik? Nie dziw, że pamiętnik niezrozumiały dla czytelnika. – Czyż można rozumieć cudze wspomnienia, obce życie. Ma rację. Można zrozumieć z trudem, bo cóż mnie człowiekowi dobrobytu z niekończącym się światłem w żarówce, w cieple, z pełnym zapasem jedzenia w lodówce, tylko z jednym dzieckiem na głowie, szczęśliwie realizujący swoje przyszłościowe plany i pasje? Cóż mnie z drugiego brzegu Styksu, człowiekowi z początku XXI wieku z tego pojąć i ogarnąć?
Ale… mogę poczuć!
Zanurzyć się w oceanie emocji, które przenikają te stronice, przelewają się ze zdania w zdanie, podpełzając pod serce, kładąc się cieniem na duszy, szkląc oczy, kiedy przekroczą moment krytyczny wytrzymałości psychicznej. To nic, że zimne, beznamiętne, że piekielnie bolesne, wyostrzonym realizmem kłujące prosto w serce. Tylko tak można czytać myśli autora, tylko tak można poczuć to, co on, tylko w ten sposób można go ostatecznie przynajmniej spróbować zrozumieć. Chociaż ja nadal mam problem z tymi dwoma zdaniami, kwintesencją jego postawy, sensem i istotą powołania do służenia dzieciom całym sobą – Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat.
Gdyby jego działalność była podbudowana religią, zostałby, jeśli nie świętym, to na pewno błogosławionym.
Dla mnie kimś takim jest.
Wzór do naśladowania dla polskich pedagogów.
Idealizm? Powiedzcie to Januszowi Korczakowi, nie mnie.
Pytanie za książkę z zakładką – ilu z nich przeczytało cokolwiek z jego dorobku?
Książka, oprócz pamiętnika z wpisami od maja do sierpnia 1942 roku, zawiera również różnorodne pisma dokumentujące działalność lekarza oraz pedagoga i jego Domu Sierot, a także bogaty materiał ikonograficzny przedstawiający samego autora:

Jego dzieci i realia ówczesnego getta warszawskiego:

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Pamiętnik i inne pisma z getta [Janusz Korczak]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *