Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Ostatni weekend – Dariusz Chętkowski

21 marca 2019

Ostatni weekend – Dariusz Chętkowski z uczniami
Wydawnictwo Piątek Trzynastego , 2007 , 316 stron
Literatura polska

   Ilekroć widziałam, stojąc na przystanku autobusowym lub w innym miejscu publicznym, podpite grupy nastolatków, palących papierosy, głośno i wulgarnie opowiadających o przeszłej imprezie, rzucających dookoła niedopałkami i puszkami po piwie, zawsze miałam ochotę odsunąć się od nich z obrzydzeniem i niesmakiem. Dokładnie te same uczucia towarzyszyły mi podczas czytania tej powieści, bo ona jest dokładnie o takiej młodzieży. Grupie łódzkich licealistów i studentów, wulgarnej, agresywnej, alkoholizującej się, ćpającej, traktującej rodziców jak bankomaty, nauczycieli jak zgredów, a swoje życie jak jedną wielką imprezę, na której najważniejsza jest dobra zabawa czyli dużo używek każdego rodzaju i dużo „cipul do przelecenia”. W życiu której jedynymi pozytywnymi osobami są dziadkowie. Najstarsze pokolenie, które nie utraciło ideałów. Przypominające, że w świecie należy doszukiwać się piękna, w ludziach – dobra, a w życiu – pozytywnych stron. Niestety w bezsilnej starości, ograniczające się tylko do tego.
   Irytujące.
   I dokładnie o to chodziło autorom, bo Dariusz Chętkowski (czynny nauczyciel, na którego stronę BelferBlog zaglądam) napisał ją razem z licealistami, swoimi uczniami, którzy operując skrajnościami w postępowaniu kreowanych bohaterów, w ich postawach, w myśleniu, w zachowaniach, w decyzjach, napisali swoisty protest. Manifest młodych, którym chcieli zwrócić uwagę dorosłych odpowiedzialnych za wychowanie młodzieży krzycząc: ZAJMIJCIE SIĘ NAMI! Oberwało się rodzicom goniącym za pieniędzmi i karierą. Politykom zaślepionym walką o władzę. Bezsilnym i niedouczonym nauczycielom, którzy swoją ignorancją sami proszą się o założenie kosza na głowę. Skorumpowanej służbie zdrowia uśmiercającej ludzi Pavulonem. Bezmyślnej policji, zabijającej ostrymi nabojami studentkę podczas juwenaliów. Wszystkim dorosłym. Każdemu systemowi.
   Autentyczny, żywy, wnikliwy, prawdziwy, bezkompromisowy, agresywny, a przez to bardzo bolesny obraz polskiego społeczeństwa, który ponosi porażkę, z różnych powodów, na gruncie wychowania. Obraz od którego czytając o nim, chciałam się odsunąć, tak jak od tej grupy nastolatków na przystanku tramwajowym, ale zamiast tego powinnam sobie zadać pytanie: Co zrobić żeby to zmienić? Bo jak napisał autor, a także publicysta, w jednym ze swoich artykułów na temat wychowania: „A młodzież, wbrew całemu złu, jakie się jej przypisuje, ma dobre serce, tylko maniery nieodpowiednie”. Uwielbiam go za to zdanie! Za to proste ujęcie myśli: Kiedy się rodzi dziecko, dostajemy cudowny materiał do ukształtowania. Jeśli ulepimy z niego potworki, możemy mieć pretensje tylko do siebie.
   Młodzież to widzi, rozumie i o tym pisze z wściekłością człowieka skrzywdzonego, która i mnie się udzieliła. Mam ochotę rzucać tą książką w każdego dorosłego, który w negatywny sposób wpływa na proces wychowania, a błąd zaniechania jest jego sposobem na przetrwanie w zawodzie. Mam ochotę zamykać ich z tą książką w pokoju o wodzie i chlebie i zmusić do czytania jako lektury obowiązkowej. Mam ochotę krzyczeć jak oni: zobacz, zrozum i przestań o tym tylko mówić, a zacznij działać!    Rodzicu! Wychowawco! Nauczycielu! Polityku!
   Obudźcie się!
   Andrzej Frycz Modrzewski przypomina: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie!
   I chciałoby się dodać: i nie ma zmiłuj się, i nie ma, że boli! Jeśli was to przerasta przestańcie rodzić, zmieńcie zawód, wymieńcie polityków!
   Wiem, wiem, że świat nie rządzi się takimi prostymi zasadami, ale udzielił mi się ból samobójczej bezsilności w tej powieści. Zwłaszcza, że mija trzy lata od wydania książki, a ja czytam artykuł Za buraka i kapustę nauczyciele poczuli się obrażeni, świadczący o nadal trwającej głuchocie dorosłych na krzyk młodzieży.

młodzież
Obrazek pochodzi ze strony digart.pl.

   Czasami czuję się jak te staruszki na powyższym rysunku, gubiąc się w ocenie rzeczywistości. Ostatnio moja zaprzyjaźniona młodzież stwierdziła, że jestem staroświecka, ponieważ skrytykowałam reklamę odzieży MISBHV (ciekawe jak to się czyta?!) z kolekcji FALL/WINTER 09. I żeby chociaż ta odzież była, ale na niektórych zdjęciach trzeba jej szukać z lupą, jeśli nie pod mikroskopem, zwłaszcza na zdjęciu ósmym.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Dla młodzieży

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *