Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Nieprzyjaciel Boga – Bernard Cornwell

21 marca 2019

Nieprzyjaciel Boga – Bernard Cornwell
Przełożył Jerzy Żebrowski
Instytut Wydawniczy Erica , 2010 , 550 stron
Trylogia Arturiańska ; Tom 2
Literatura angielska

I polały się łzy!
Męskie!
Ci zahartowani przez życie i w ciężkich bojach pól bitewnych śmierdzących potem, krwią i ekskrementami strachu o honor, prawdę, przysięgę, dziedzictwo i miłość kobiety… płakali. A okazji do szklenia męskich oczu bohaterów powieści autor stwarzał tyle, ile bezlitosne życie potrafi unieść i rzucić człowiekowi pod nogi, by patrzeć z satysfakcją jak je zwycięsko przekracza lub łamie sobie nogi i serce albo, w bezsilności niemocy, właśnie płacze. W obliczu utraty przyjaciela, ukochanego dziecka, zawodu na politycznym sojuszniku, krzywdy bliskich, zdradzonej miłości lub jej nieoczekiwanego spełnienia się czy wyboru miedzy lojalnością wobec przyjaciela a obowiązującym prawem królewskim, wzmocnionym złożoną przysięgą. Jednak okazywanie w ten niepopularny sposób emocji, nie było dla mnie wadą.
Wręcz przeciwnie.
Autor konsekwentnie zamieniał pomnikowy spiż wielkich, niezwyciężonych, silnych, niezłomnych wojowników na człowieczeństwo z prawem do wzruszeń, do walki z własnymi emocjami, a łzy pojawiające się w takich momentach na męskich policzkach, nie zaliczałam do wad. Nauczyły mnie tego zaprzyjaźnione nastolatki, które z wyjazdu do Szwecji, nie obdarzyły szczerym zachwytem i największym podziwem zdrowego stylu życia, powszechnej znajomości angielskiego, nacisku na ochronę przyrody czy chociażby piękna zabytków, ale umiejętność mówienia, okazywania uczuć i braku wstydu przed łzami szwedzkich chłopców. Przy pożegnaniu tylko polscy chłopcy mieli suche oczy i wyraz zażenowania na twarzy.
Dlatego jestem wdzięczna autorowi za obalanie mitu silnego mężczyzny i słabej kobiety pod hasłem – Mężczyźni nie płaczą! I o ile mężczyznom przydał trochę łez, o tyle niewiastom ich ujął. To żona, matka, siostra, kochanka, a nawet niewolnica była tą wspierającą w trudnych chwilach, radzącą w wyborze słusznej drogi postępowania, kojącą ból zadany przez przyjaciela i odganiającą strach oraz lęk przed kolejną bitwą. Kobieta płakała bardzo, bardzo rzadko. Owszem, krzyczała, drapała, wyzywała, kopała, rzucała klątwy, skomlała z bólu, nawet błagała i mordowała w obronie własnej, ale łzy nie były jej charakterystyczną cechą, nieodłącznym atrybutem, jaki przypisuje się współcześnie. Czasy tak mroczno-pięknie opisane przez autora hartowały zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Zawłaszcza kobiety.
Co nie przeszkodziło mi zupełnie popłakać razem z Arturem nad losem Tristana i Izoldy. Nad historią zakazanej, a przez to rozdzierającej serca kochanków, moje oraz Artura, miłości miedzy pasierbem a macochą, synem króla a żoną króla. Tragiczną historią wplecioną w arturiańskie dzieje. Takich znanych motywów z przekazów historycznych i literackich autor włączył do powieści sporo, wykorzystując legendy, podania, mity czy kruche wątki ujęte w źródłach historycznych, tworząc osobne rozdziały im poświęcone, pełne niebezpiecznych, przepełnionych magią przygód. Otoczką tajemniczości, głównie tworzoną przez Merlina, ogarniętego obsesją poszukiwania Skarbów Brytanii i Kotła, który w późniejszej, schrystianizowanej wersji przybrał postać świętego Graala. Jego zdobycie było niezbędne do odrodzenia się wielkości i jedności Brytanii z jej pierwotną wiarą przodków, bo w tej części trylogii walka o przyszłość brytańskich królestw toczyła się przede wszystkim między religiami. Tą starą, pogańską, której przedstawicielem był druid Merlin i nową, obcą, chrześcijańską przyniesioną zza morza, której głównym przedstawicielem był kapłan Sansum. Również i w tym przypadku, obraz początków chrześcijaństwa nie tylko w Anglii, ale i w ogóle procesu szerzenia chrystianizmu, autor odarł ze świętości, miłosierdzia i miłości bliźniego, uwypuklając fanatyzm, ludzką podatność na wpływy ideologiczne i korzyści materialne, intrygi, kłamstwa, układy, zdradę ideałów, oszustwa i wewnętrzny podział rodzącego się zjawiska herezji. Dla niejednego katolika ten obraz prawdy może być zaskoczeniem jeśli nie osobistą obrazą, scedowaną natychmiast na wybujałą wyobraźnię i konfabulacje pisarza. Biskupów żeniących się z kobietami, mnichów w rolach pedofilii, kapłanów mordujący bliźnich, kłamiących, namawiających do zbrodni, zdradzających przyjaciół i szukających ich wśród wrogów w imię szerzenia wiary w Chrystusa miłującego pokój i ludzi, trudno jest przyjąć jako fakty historyczne w europejskim świecie obecnej dominacji.
I chociaż pogaństwo, w akcie przewrotnie pojmowanej miłości do pogan, krwią zostało zmyte przez wyznawców nowej religii z mapy Europy, to czy na pewno do końca? Dlaczego Derfel, mimo mnisiej szaty, nadal dyskretnie pocierał palcem żelazny gwóźdź w stole, chrześcijańskie kobiety spluwały dla odczynienia uroku, a my, ponad wiek od chrztu Polski, nadal pukamy w niemalowane drewno, przypinamy czerwoną kokardkę do dziecięcych wózków i korzystamy z usług wróżek i szeptuchy?
Może jednak ta walka trwa nadal?
Może jednak Merlinowi, w jakimś zakresie swoich planów, udało się ocalić odrobinę dziedzictwa przodków?

 

 

A przede mną, niestety, ostatnia część trylogii, której druga część zakończyła się ogromnym skandalem wywołanym przez Ginewrę. Ciekawa jestem jak postąpi Artur?

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść historyczna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *