Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Misja Wallenberga – Alex Kershaw

21 marca 2019

 


Misja Wallenberga: pojedynek z Eichmannem o życie 100 000 Żydów – Alex Kershaw
Przełożył Łukasz Műller
Wydawnictwo Znak Literanova , 2011 , 280 stron
Seria Gry Wojenne
Literatura amerykańska

Wiedziałam kim był Adolf Eichmann. Historycy dobrze zbadali, udokumentowali i opisali jego życie i eksterminacyjną działalność na narodzie żydowskim. O jego przeciwniku, Raoulu Wallenbergu, który walczył o życie każdego skazanego na śmierć Żyda, nie wiedziałam nic. Przerażająca mnie przepaść między moją wiedzą i niewiedzą zmusiła mnie do zadania sobie kilku pytań – Dlaczego zbrodniarzy wojennych potrafię wymienić jednym tchem, a nad nazwiskami stojących po stronie dobra w tamtych czasach muszę się zastanowić? Dlaczego nazistami zajmują się poważne autorytety, uznani historycy piszący o nich w opracowaniach naukowych, które są podstawą do umieszczania tej wiedzy w podręcznikach szkolnych, a o bohaterskich postawach przeciwników Holokaustu opowiadają pisarze-pasjonaci, reżyserzy i sami uratowani z pogromu? Dlaczego o złych ludziach dowiedziałam się w szkole, a o dobrych szukam wiedzy na własną rękę?
Paradoks?
Dokładnie takie uczucie stale towarzyszyło mi podczas śledzenia wydarzeń i losów ich bohaterów opisywanych w tej książce, dodatkowo pogłębiając je. Paradoksem było już to, że Węgry (miejsce opisywanych wydarzeń) w 1944 roku, jako jedyne państwo europejskie, było azylem względnego spokoju dla swoich obywateli żydowskiego pochodzenia. W Europie Holokaust osiągał swoje apogeum, a węgierscy Żydzi nie wiedzieli lub nie chcieli o nim wiedzieć, ufnie wierząc w opiekuńczą rolę państwa. Rządu z antysemickim Miklósem Horthym na czele, ale broniącym Żydów jako obywateli Węgier przed Niemcami do momentu pojawienia się Eichmanna w Budapeszcie. Paradoksem okazało się również to, że Żydów ratowali obcokrajowcy, a rodacy z antysemickiego ugrupowania Strzałokrzyż zamienili modry Dunaj w Dunaj czerwony od krwi mordowanych masowo Żydów. Paradoksem było samodzielne i nieuzgodnione wcześniej, rozszerzenie działalności Raoula Wallenberga, Szweda działającego z ramienia Komisji do Spraw Uchodźców Wojennych powołaną przez Franklina Roosvelta, na wszystkich węgierskich Żydów, a nie, nastawioną początkowo, na ratowanie tylko znaczących i prominentnych nazwisk. Bo, jak sam powiedział, czymże jest kilkuset bogaczy w porównaniu z jedną czwartą miliona istnień ludzkich? Paradoksem było to, że młody mężczyzna, ze znanej, szwedzkiej rodziny i neutralnego państwa, mogący bezpiecznie przeczekać do końca wojny, pchał się na perony kolejowe i prosił innych, żeby robili to samo, świadomie wybierając niebezpieczną misję w epicentrum piekła, z którego większość chciała się wydostać. Paradoksalnie o króliczym sercu, bojący się śmierci od wybuchu bomby podczas nalotów, a jednocześnie wchodzący nazistom pod lufy karabinów podczas wyciągania jak największej ilości osób z transportów do obozów koncentracyjnych, z „marszów śmierci”, z egzekucji strzałokrzyżowców, a jak zabrakło argumentów w dyplomacji i siły oddziaływania schutzpassu (swoisty paszport rozdawany Żydom, pełniący rolę ochronnego dokumentu i biorący jego posiadacza pod opiekę Szwecji), to wyławiał wraz z wolontariuszami rozstrzeliwanych, ale jeszcze żyjących ludzi, z Dunaju. Paradoksem było to, że jawnie walcząc o życie każdego Żyda, utrzymywał dyplomatyczne stosunki z każdym, z kim można było potargować się o kolejne uratowane życie – z bezsilnym wobec jego działalności Eichmannem, z węgierskim rządem Horthyego, a potem z bezwzględnymi antysemitami ze Strzałokrzyża. Ale największym paradoksem było to, że aresztowany przez Rosjan pod zarzutem szpiegostwa i współpracy z Niemcami, nikt z przesłuchujących go nie uwierzył mu w jego bezinteresowną, humanitarną działalność (takich ludzi według Rosjan nie było), rząd szwedzki w bojaźni przed Rosją nie upominał się o swojego obywatela, który powierzył mu misję ratowania węgierskich Żydów, ówczesny szwedzki sekretarz generalny ONZ narzekał zniecierpliwiony: Nie chcę wywoływać trzeciej wojny światowej z powodu jednej zaginionej osoby, a jego wpływowa rodzina z Ameryki zapomniała o nim. Jedynymi, którzy pamiętali i walczyli o jego uwolnienie z rąk Rosjan, byli rodzice, a potem rodzeństwo. Bezsilność wobec bojaźliwej polityki szwedzkiego rządu i niewzruszonej postawy kolejnych rosyjskich przywódców oraz kilkadziesiąt lat bezowocnej walki o syna, doprowadziły ich do samobójstwa, wymuszając przed śmiercią na rodzeństwie Raoula obietnicę walki o prawdę do 2000 roku. Jest rok 2011, a siostra i brat zaginionego, nadal walczą o nią z Rosjanami, mając coraz mniej nadziei i czasu na dożycie chwili otwarcia rosyjskich archiwów.
Ale czy nie jeszcze większym paradoksem jest fakt, że Wallenberg nie zginał z powodu Żydów, nie zginął z rąk największego wroga jakim byli naziści, ale z rąk Rosjan z powodu… Polaków? Prawdopodobnie znał raport biegłego medycyny sądowej z miejsca zbrodni katyńskiej świadczący o winie Sowietów.
Paradoks nieprzewidywalnego losu?, zawiłej historii?, skomplikowanego życia?, planów Boga? A może spełnienie proroczych słów samego Wallenberga, który zanim go zabrano, powiedział podobno, że Sowieci chcą sprawić, aby zniknął w „mroku i mgle”. Nie przyjmuję tego, nie godzę się na to, że tak właśnie się stało z człowiekiem , o którym mówi się, że ocalił podczas Holokaustu więcej istnień ludzkich niż ktokolwiek inny. Próbuję ocalić pamięć o nim, rozproszyć mrok niewiedzy i mgłę zapomnienia na swoją własną, niewielką skalę czytając i pisząc tutaj o takich ludziach jak Raoul Wallenberg.

 

Wikipedia

 

I zapamiętać tę twarz, to nazwisko i jego słowa:

 

 

Ale ta książka to nie tylko dynamiczny opis walki dwóch kontrastowo skrajnych osobowości o ludzkie życie na poziomie dyplomatycznych posunięć, po dwóch stronach barykady politycznej. To również obraz przeżyć poszczególnych Żydów, konkretnych osób uratowanych z nazistowskiego pogromu na Węgrzech, będących ilustracją decyzji podejmowanych przez nazistowskich decydentów oraz podczas spotkań Wallenberga z władzami niemieckimi i węgierskimi. To również opis traumy ludobójstwa własnych obywateli przez strzałokrzyżowców, z którą Węgrzy nie potrafią uporać się i rozliczyć z niej do dnia dzisiejszego. To także przerażające piekło wspomnień gwałconych i mordowanych kobiet, począwszy od dwunastoletnich dziewczynek po matki w dziewiątym miesiącu ciąży, jakie zgotowali im rosyjscy wyzwoliciele. A wszystko bogato udokumentowane przez autora przypisami, cytowanymi fragmentami z dokumentów źródłowych i bibliografią.
Czytałam tę opowieść o niezwykłym człowieku z narastającym przerażeniem, poczuciem ogromnej niesprawiedliwości, wzruszeniem i bezsilną wściekłością.

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

Fragment książki.

 

Misja Wallenberga. Pojedynek z Eichmannem o życie 100 000 Żydów [Alex Kershaw]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *