Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Grzechy Joanny – Joanna Marat

21 marca 2019

Grzechy Joanny – Joanna Marat
Wydawnictwo Replika , 2011 , 240 stron
Literatura polska

Na tylnej okładce książki przeczytałam to zdanie:

 

 

To prawda. Nic. Łącznie z okładką, o której napiszę później, bo akurat opakowanie tej przyjemnie trudnej i ciężkiej w odbiorze psychicznym (takie lubię najbardziej!) opowieści było najmniej ważne. Najważniejszą była bohaterka.
Joanna.
Mediewistka, która poświeciła się pracy, chociaż praca tym samym już się nie odwdzięczyła. Podkreślająca swoje oddanie nauce aseksualnym ubiorem i wyglądem. Grube, rogowe okulary były tą kropką nad „i”, żeby pogrążyć siebie jako kobietę ostatecznie i nieodwołalnie. Świadomy kamuflaż dla ewentualnych amatorów jej kształtów. Już tylko konsekwencją tego był jej stan wolny i bez żadnych nadziei na bycie przy nadziei. Do tego psychika, która mnie odpychała i irytowała malkontenctwem, pesymizmem, brakiem wiary we własne możliwości, niską samooceną i zerową świadomością własnych atutów. Jej radość życia zabijało nawet mieszkanie. Ciasny skansen powojennych, szabrowanych mebli z łazienką pełną karaluchów, w blokowisku wybudowanym Za Żelazną Bramą z przygnębiającą przeszłością getta warszawskiego, wypełnionym współcześnie ludźmi dużo bardziej gorszymi od insektów. Ściganą przez dzieciństwo z milczącym ojcem i chorą psychicznie matką, od której całe życie próbowała się uwolnić, uciekając w studia, pracę, siebie i w związek z mężczyzną poznanym na czacie. Jednym zdaniem – ciąg kolekcji upokorzeń, rozrastającej się, zwłaszcza ostatnimi czasy, do całkiem pokaźnych rozmiarów. Od siebie dodam, że na własne życzenie. A na tym etapie powieści mogłabym oskarżyć ją nawet o te tytułowe grzechy. I o małe, jedno zachowanie, kolejne autoagresywne z kolekcji Joanny, zrobiłabym to, ale się powstrzymałam, uświadamiając sobie powoli, że to dopiero pierwsza warstwa powieści, pod którą ukryta była druga, tłumacząca niewydolność życiową bohaterki. Jej obiektywny obraz mogłam zbudować sobie dzięki narratorowi zewnętrznemu, który krótkimi zdaniami, ograniczonymi do niezbędnych opisów silnie przepojonych emocjami, oddał osobisty sposób postrzegania siebie i otaczającej ją rzeczywistości, dzięki zabiegowi przejmowania jej roli i głosu, dając złudzenie monologu wewnętrznego i intymnego, subiektywnego strumienia myśli. Złośliwych, ironicznych i depresyjnych.
I było to przerażająco zaraźliwe!
Miałam ochotę potrząsnąć Joanną. Krzyknąć na nią. Otrzepać z ołowianego kurzu uprzedzeń i pokazać drugie, całkowicie odmienne spojrzenie na jej osobę oczami zakochanego w niej od dawna przyjaciela Tunia i poznanego w Internecie Xawerego. Tej pierwszej miłości nie widziała, a drugą, potencjalną zarzynała tępym nożem (idealne określenie, aby oddać skalę uprawianego masochizmu), na każdym kolejnym etapie jej rozwoju. Oszukiwała mnie, zwodziła mężczyzn, ale przede wszystkim ukrywała siebie przed samą sobą.
I miała do tego powód.
Jej skomplikowana, pełna sprzeczności psychika, rozedrgany umysł wypełniony gonitwą skrajnych myśli, rozchwiane i impulsywne zachowanie były dziedzictwem wojennej traumy jej matki. Tajemnica ukrywana przez rodzinę, powoli wyjaśniana przez Joannę, z czasem stała się odpowiedzią na pytanie – Dlaczego Joanna nie potrafiła odnaleźć swojej drogi w życiu, zbudować zdrowych relacji z ludźmi, w tym związków intymnych z mężczyznami? I na pytanie najważniejsze w tej powieści – Czy grzechy Joanny, popełniane wobec siebie i wobec innych ludzi, są tak naprawdę tylko jej grzechami?
Brnęłam w tę drugą warstwę powieści w poszukiwaniu powyższych odpowiedzi poprzez studium psychologiczne kobiety, wymagające ode mnie skupienia się, śledzenia prawdy w kamuflażu niedopowiedzeń, w dychotomii myśli i zachowań wszystkich bohaterów, w bardzo dobrze przemyślanej fabule ujawniającej wpływ przeszłości na kondycję psychiczną dzieci pokolenia powojennego. Kobiety, która próbowała przerwać łańcuch dziedzictwa bolesnej przeszłości przekazanej jej przez matkę, ale udaremnianej w zmienianiu biegu wydarzeń przez ostracyzm społeczny. Dyktat otoczenia wyznaczającego pożądane normy zachowania i nakaz zapominania o wszystkim, co niewygodne. Przymus udawania niepamięci, ślepoty i nierozumienia. I wreszcie piekło takiego życia, osób niepotrafiących sobie z tym poradzić tak, jak inni – matki i córki.
Ale skoro o grzechach mowa, to zauważyłam dwa.
Pierwszy dotyczy zakończenia.
Fabuła powieści pochłonęła mnie nie tylko bardzo dobrze nakreśloną osobą bohaterki, tematyką, której inspirację autorka (jak wspomina w wywiadzie) znalazła w Izraelu, ale i narastającą atmosferą, aż proszącą się o rozładowanie, spektakularne wydarzenie lub zdecydowane zachowanie bohaterki. Tymczasem otrzymałam swoisty constans, który początkowo do czegoś dążył, a ostatecznie zatoczył koło i nawiązał do punktu wyjścia. Mogłam sobie powiedzieć – Niczego ta kobieta się nie nauczyła! I tutaj zaczęłam wątpić wyłącznie w grzechy innych, kierujących życiem Joanny. Ale może właśnie taki był zamysł autorki, druga szansa z nowym, ale takim samym początkiem. To trochę za mało, żeby mi dostarczyć zadowolenia. Ja potrzebowałam dużo mocniejszych rozwiązań – tąpnięć, katastrof, trzęsień i zmrożeń, bo ku temu zmierzała cała historia! A wyszło letnio w emocjach i myślach.
Drugi grzech popełniono przy projekcie okładki.
Jest piękna, tajemnicza i perwersyjna. Jeśli ktoś sięgnie po nią kierując się tymi skojarzeniami, mocno się rozczaruje, bo znajdzie w niej szarość, pesymizm, ból istnienia, walkę umysłu z ciałem, emocji z rozumem, przeszłości z teraźniejszością, seks obdarty z romantyzmu, za to z nieudolnym pożyciem cielesnym, które perwersję zamienia w zażenowanie i obrzydzenie. To opowieść smutna, bolesna i naturalistyczna, a o tym już ta piękna okładka nie informuje. Można powiedzieć, że taka jej zwodnicza rola, ale to niedźwiedzia przysługa dla jej zawartości. Gdybym miała przy wyborze kierować się wyglądem książki, nie sięgnęłabym po nią, a teraz wiem, że straciłabym, bo to bardzo udany debiut z ciekawym i trudnym tematem, z którym autorka poradziła sobie, mniej z dynamiką powieści (rozczarowujące zakończenie), za to z bardzo dobrym stylem przekazu (sugestywna siła słów i dobór rodzajów zdań) i świetnie opanowaną umiejętnością techniki narracyjnej, w której czas, przestrzeń i narrator pięknie współbrzmią ze sobą.
Na koniec zadam sobie nieśmiertelne pytanie, zawsze padające po przeczytanym przeze mnie debiucie – Ciekawe jaką dalszą drogę rozwoju literackiego obierze autorka? A to okaże się już niedługo, bo autorka jest w trakcie pisania kolejnej powieści.

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść psychologiczna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *