Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Atrofia – Lauren DeStefano

21 marca 2019

Atrofia – Lauren DeStefano
Przełożyła Magdalena Rychlik
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2011 , 320 strony
Trylogia Chemiczne Światy ; Tom 1
Literatura amerykańska

Rhine miała szesnaście lat i wszystko o czym marzy prawie każda nastolatka. Życie w rozległej posiadłości z piękną rezydencją, basenem, gajem pomarańczowym i polem golfowym, własny pokój z łazienką i garderobą, osobistą krawcową szyjącą suknie tylko dla niej, lokaja przynoszącego posiłki do łóżka, służące pielęgnujące jej ciało, bale i przyjęcia dla elit, na których mogła błyszczeć u boku dwudziestoletniego męża.
Męża? Przecież być żoną w wieku nastu lat nie jest tym, czego najbardziej pragnie nastolatka, nawet jeśli mąż jest bardzo młody i atrakcyjny!
To nie jest normalne!
Nie jest tak, jak nie był normalny świat, w którym żyła główna bohaterka powieści. Był sztuczny we wszystkich przejawach jego funkcjonowania, a słowo „prawdziwy” było w jej domu uznawane za wulgarne. Dlatego tęskniła za życiem sprzed pojawienia się w nim wbrew własnej woli. Tęskniła za Nowym Jorkiem, z którego ją porwano i wywieziono. Za obskurnym domem, w którego piwnicach mieszkała. Za bratem bliźniakiem, który starał się ją chronić przed Kolekcjonerami łowiącymi dziewczyny dla bogatych Zarządców Domów. Jednak przede wszystkim tęskniła za wolnością, której nie potrafiła zrekompensować jej nawet miłość znaleziona w rezydencji, a tym bardziej zatrzymać i zmusić do rezygnacji z planowanego zamiaru ucieczki ze „złotej klatki”.
Pragnęła prawdziwości.
Chciała wrócić do rzeczywistości, w której o jedzenie było bardzo trudno, a jeśli było, to proste, niewyszukane. Często było go mało, a czasami potrafiło zabraknąć. Do lęku i strachu przed porwaniem przez Kolekcjonerów lub śmiercią z rąk zamachowców ścierających się grup politycznych. Do mieszkania bez rodziców, których zamordowano. Do piwnicy zimnego domu, barykadowanego na noc i z bronią pod poduszką. Do zim bez świąt i noworocznych powitań, będących okresem wzmożonej aktywności włóczęgów i najobfitszym czasem dla łowców dziewczynek od trzynastego roku życia. Do szarych ulic Manhattanu zniszczonego przez chemiczne odpady z rachityczną roślinnością, jeśli taka gdzieś jeszcze rosła, i drapaczy chmur zamienionych w fabryki. Do nauki, w której geografia stała się jednym z elementów historii, imiona nadawane dzieciom upamiętniały nieistniejące rzeki i drzewa, a podróże były zupełną abstrakcją, bo ze starego świata został bezkresny ocean, a na nim maleńkie, niewidoczne z kosmosu wysepki. Do normalnego świata, w którym los jest zwykłym złodziejem czasu.
Normalnego? To miał być normalny świat!?
Dla Rihne był. Innego nie znała.
O innym, sprzed wybuchu trzeciej wojny światowej i eksperymentów genetycznych na ludziach, tylko czytała. Marzyła o nim. Chciała żyć tak długo, jak jego dawni mieszkańcy. Jak mnie to jest dane. Jej pokolenie musiało swój czas zdążyć przeżyć do dwudziestego roku życia w przypadku kobiet i do dwudziestego piątego w przypadku mężczyzn. Bogaci Zarządcy kupowali dziewczyny, by móc zdążyć spłodzić jak najwięcej potomstwa. Pośpiech był siłą napędową istnienia, a władza i pieniądze jego sprzymierzeńcami . Ale było coś, co łączyło oba te tak różniące się od siebie światy. Stawiało w równym szeregu, nie pozwalając na gradację w ocenie lepszy czy gorszy.
Była nią… śmierć.
Widziałam ją wszędzie. Spowijała całunem z góry wyznaczając końcową datę swojego przyjścia. Wcześniej zwiastując nadejście pojawiającymi się objawami choroby, której wirusy krążyły w każdym nowym pokoleniu od urodzenia. Była w tytule książki, w nazwie trylogii, w każdym zamarzniętym dziecku, w zabitych dziewczynach, w zwłokach poddawanych sekcji, w spopielonych prochach, w sztucznym życiu bogatych, w genach każdego nowo narodzonego dziecka, w deficycie życia, w szaleństwie naukowców szukających antidotum na mutację skazującą gatunek ludzki na zagładę.
Brnęłam przez tę powieść jak przez Hades z napisem u wejścia:

 

 

Byłam zaciekawiona, a zarazem zdjęta trwogą wizji postapokaliptycznego świata, która w powieści się ziściła, a w moim ma na to dużą szansę. Na razie współcześni mi naukowcy eksperymentują na zwierzętach i roślinach, ale jak długo rozsądek będzie hamował żywiołową ciekawość badaczy, by pójść dalej? Jak długo jeszcze grupa rozważnych, będzie w stanie się oprzeć naporowi coraz większej grupy ludzi chciwych?
Smutna, przytłaczająca, przerażająca w swojej wizji historia, przestrzegająca przed konsekwencjami ludzkiej ignorancji w imię pieniądza. Nie chcę, aby to, co teraz jest dla mnie prawdziwe, naturalne i zwyczajne, weszło do gatunku fantastyki.
Siła sugestii tej powieści jest tak ogromna, że autentycznie boję się!

 


Z dwóch trailerów, polskiego i amerykańskiego, promujących debiut literacki tej autorki, wybrałam ten drugi. Więcej mówi o książce, poza tylko informacją, że została wydana.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Dla młodzieży

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *