Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

A ziemia płonie – Samuel Black

21 marca 2019

A ziemia płonie – Samuel Black
Przełożył Jarosław Włodarczyk
Wydawnictwo Bukowy Las , 2012 , 422 strony
Literatura angielska

Autor nieświadomie oddał mi wielką przysługę tą powieścią historyczną.
Mam od zawsze problemy z łączeniem osób i wydarzeń współistniejących w jednym okresie czasowym w przestrzeni historycznej. Nie wiem, czy jest to brak blokowego i interdyscyplinarnego nauczania, kiedy zapoznawano z wyodrębnionym z całości tematu, wydarzeniem lub osobą, czy to specyfika mojej percepcji poznawania świata. Jakkolwiek by nie było, tego typu powieści pomagają mi zapełniać lukę mojego ciągłego zadziwienia, że ktoś tam bardzo zasłużony dla świata, znał osobiście jeszcze bardziej znamienitą osobę i mógł poklepać ją po plecach, łącząc przeszłość w jedną, ciągłą panoramę faktów i wydarzeń, w której cezury czasowe są kolejną, uzupełniającą informacją, a nie rozdzielnikami szatkującymi historię na odrębne części.
I dokładnie w taki sposób potraktował autor czas w tej powieści.
Uczynił z niej chronologiczne ramy, rok po roku, a nawet dzień po dniu, które wypełnił, toczącą się we Włoszech w latach 1479-1516, fabułą z pięcioma osobami w rolach głównych, rzeczywiście współistniejących w tym okresie, a które, dla mojej wygody, wymienił na osobnej stronie:

 

 

Wyróżnienie trzech pierwszych z podaniem ich lat życia, nie jest przypadkowe, ponieważ to ich naprzemienny trójgłos, jest najsilniejszym w tej opowieści nie tylko o nich samych, ale i o czasach, w których żyli, gdzie rozwój nauki i myśli epoki renesansu przeplatał się z krwawymi wydarzeniami podzielonych Włoch, jak na widać na załączonej do książki mapce,

 

 

u podłoża których stały najniższe człowiecze instynkty – nienawiść, pycha, chciwość i zazdrość.
Przedstawicielami i jednocześnie narratorami tej sprzeczności uczynił trzy bardzo znane postacie historyczne.
Władcę, polityka i artystę.
Znający się wzajemnie i na swój odmienny sposób szanujący się i podziwiający, chociaż każdy z innych powodów. Trzy diametralnie różne osobowości, które łączyło jedno – pragnienie nieśmiertelności wśród potomnych i świadomość upływającego czasu, który niczym płonąca ziemia pod stopami, zmuszała do działań, poszukiwań, pośpiechu, często na skróty po trupach wrogów. Czułam to tempo poganiane obawą niezdążenia przed śmiercią nie tylko w motywacji bohaterów, ale i w formie opowieści podzielonej, jak w dramacie, na poszczególne głosy anonsowane imieniem, pierwszoosobową narracją w czasie teraźniejszym, przeplataną dodatkowo ukrytymi myślowymi dygresjami, wyróżnionymi dla odmiany kursywą. Byłam więc w umyśle każdego bohatera, mając jednocześnie możliwość układania z tych pięciu elementów widzenia, jeden tor rozwoju wydarzeń, jedną otaczającą ich rzeczywistość ówczesnych Włoch oraz jeden, spójny obraz Cesare Borgii.

 

Wikipedia

 

Bo tak naprawdę to on był głównym i najważniejszym bohaterem tej powieści, mimo że autor właśnie na jego temat posiadał najmniej informacji. To dobrze udokumentowane życie Niccolo i Leonarda w ich listach, notatkach i dokumentach urzędowych, pozwoliło mu na stworzenie prawdopodobnego charakteru postaci, podziwianej jako idealnego władcę przez Niccolo, jako inteligentnego człowieka przez Leonarda, jako znienawidzonego wroga przez Vitellozza i jako pociągającego mężczyznę przez Doroteę.
Miałam przed sobą złożoną, nietuzinkową osobowość człowieka i jako taką podziwiałam ją i jednocześnie czułam niechęć.
Autor z papierowej postaci historycznej, jednoznacznie ocenianej przez potomnych jako krwawego, bezkompromisowego, psychopatycznego człowieka, syna papieża i kochanka własnej siostry Lukrecji Borgii, uczynił żywą, niejednoznaczną postać. Ucieleśnienie ówczesnej epoki we Włoszech, która, w zależności od patrzącej na nią osoby, mogła być czułym kochankiem, patronem sztuki i nauki, inteligentnym władcą, przyjacielem, wrogiem, mordercą, sadystą i wreszcie potworem. To dlatego głos Cesare, którego na początku słuchałam najchętniej, z czasem i dla mnie stał się torturą. Jego bardzo krótkie zdania, często dwuwyrazowe, z licznymi skrótami myślowymi, słowami-hasłami, podszyte emocjami i wypluwane jak gadzi jad, przesiąknięty trucizną nienawiści do wszystkich i do wszystkiego, osiągającej swoje apogeum w okrutnych scenach gwałtu czy sadystycznych torturach swoich ofiar, z czasem było mi coraz trudniej czytać. Coraz trudniej obcować z umysłem, w którym stale brzmiały wulgarne okrzyki – Idźcie się jebać, duchy. Idź się jebać, losie. Idź się jebać, Fortuno. Idź się jebać, trafie. I Ty, Boże, idź się jebać – jeszcze nie umarłem. Nie było dla niego świętości i autorytetu. Była tylko jedna dewiza – Aut Caesar, aut nihil. Albo być Cezarem, albo nikim.
A mimo tego, byłam nim zafascynowana!
Ale to właśnie tej kontrowersyjnej postaci ludzkość pośrednio zawdzięcza powstanie jednych z największych dzieł, dających upragnioną nieśmiertelność ich autorom – Mona Lisa Leonarda da Vinci i Książę Niccolo Machiavellego. Chociaż szukali jej zupełnie gdzie indziej i zupełnie z różnych powodów ją zdobyli.
Ta opowieść to dobry przykład krwawej sensacji pełnej prawdziwych zdrad, faktycznych morderstw, udowodnionych namiętności, od której historia aż kipi. Trzeba tylko umieć wsłuchać się w jej cichy szept i umiejętnie zapisać słowa.
Autorowi udało się to.

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

 

Swoje wrażenia spisałam dla portalu Zbrodnia w Bibliotece.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść historyczna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *